Koszyk 0

Brak produktów

Dostawa:  Do ustalenia

$0.00 Razem

Realizuj zamówienie

Kontynuuj zakupy Idź do koszyka

Grzegorz kubiak - mistrz polski w skokach przez przeszkody

Opublikowano : 2016-07-24 22:34:27 Kategorie : Sport Rss feed

Grzegorz Kubiak - jeździectwo musi być pasją

Grzegorz Kubiak - jeden z najbardziej utytułowanych skoczków w Polsce, wieloletni członek Kadry Narodowej, kilkunastokrotny medalista Mistrzostw Polski Seniorów (złoty medal zdobył aż 8 razy), jedyny polski zawodnik, który dostał się na Olimpiadę Ateny 2004, finalista Pucharu Świata w Las Vegas i Kuala Lumpur.

Pana Grzegorza udało nam się spotkać w Stajni Chojnów, gdzie jest na stałe trenerem, specjalizującym się głównie w skokach przez przeszkody. Pomiędzy treningami udało nam się znaleźć ustronne miejsce, by porozmawiać :)

Equishop: Jak rozpoczęła się Pana przygoda z jeździectwem?

Grzegorz Kubiak: Jako dziecko mieszkałem w Bogusławicach, więc Stado Ogierów było praktycznie za płotem. Kiedy byłem jeszcze w szkole podstawowej, zorganizowano nabór do szkółki jeździeckiej. Było nas tam wtedy kilkanaście osób i tak się to zaczęło :)

Na początku trochę podglądałem starszych kolegów, jak jeżdżą, siedząc na ogrodzeniu ujeżdżalni. Dzisiaj to inne dzieci obserwują, jak ja prowadzę trening, zerkając gdzieś zza płotu ???? Myślę sobie wtedy, że w przyszłości też będą jeździły konno.

Equishop: A ile dokładnie miał Pan lat, kiedy zaczął Pan systematycznie uczęszczać na jazdy?

Grzegorz Kubiak: Zacząłem jeździć konno, mając 12 lat, czyli dziś już mija ponad 40 lat od tego momentu.

Grzegorz Kubiak w KS Chojnów Grzegorz Kubiak w KS Chojnów, fot. Klaudia Żyżylewska

Equishop: Dlaczego wybrał Pan właśnie skoki?

Grzegorz Kubiak: Na początku jeździłem ujeżdżenie i to w tej dyscyplinie zdobyłem swoją pierwszą jakąkolwiek klasę sportową. Następnie zająłem się WKKW, a w ostatnim roku swojego juniorstwa w 1981 r. przerzuciłem się na skoki.

Equishop: A gdyby miał Pan wymienić konie, to które Pana zdaniem odegrały lub wciąż odgrywają największą rolę w Pana jeździeckiej karierze? Mamy na myśli takie, do których ma Pan sentyment i wie Pan, że to dzięki nim udało się dojść do pewnych sukcesów.

Grzegorz Kubiak: Zaczynając od okresu juniorskiego, na pewno jednym z takich koni był Harmider – traken liskowskiej hodowli, z którym zdobyłem brązowy medal w Mistrzostwach Polski Juniorów w 1981 r. oraz III miejsce w klasie C w Klubowym Pucharze Narodów w 1982 r.

Następnie był Gabon – wałach półkrwi angloarabskiej walewickiej hodowli, z którym udało mi się uzyskać II miejsce w klasie N również podczas KPP 1982 oraz złoty medal w Mistrzostwach Polski Seniorów w 1985 r. i brązowy podczas MPS w 1990 r.

Równolegle z Gabonem pojawił się Arcus - ogier pełnej krwi angielskiej (hod. SK Rzeczna - przyp. red.), z którym zdobyłem kilka medali podczas Mistrzostw Polski Seniorów (brąz w 1986 r. i 1987 r., złoto 1989 r. - przyp. red.) oraz II miejsce w konkursie 140 cm w CSIO Sopot 1989.

Konie moim zdaniem fantastyczne, które wyniosły mnie na wyżyny jeździectwa krajowego. Później miałem możliwość współpracować z takimi wierzchowcami jak Orkisz (ogier wielkopolski, hod. SK Posadowo - zdobyte złote medale: Halowy Puchar Seniorów 1999, Halowe Mistrzostwa Polski Seniorów 1999 i 2000, HPP Seniorów 2003 - przyp. red.), Djane des Fontenis (klacz francuskiej hodowli, rasy Selle Francais - udział w ME 2003 w Donaueschingen oraz w Pucharze Świata w Mediolanie 2004 - przyp. red.) czy Kodeina (klacz hod. SK Liski - przyp. red.), na której zdobyłem dwa medale Mistrzostw Polski Seniorów (złoto, 1993 srebro 1994 - przyp. red.).

Equishop: A dzisiaj, który koń według Pana jest "numerem 1"?

Grzegorz Kubiak: Obecnie nie posiadam żadnego konia, który naprawdę świetnie sprawdzałby się na zawodach Grand Prix. Jednym z fajniejszych koni jest - Elear, który niestety rok temu miał operację na skręt jelit. Na szczęście, udało się go z tego jakoś wyratować i wyprowadzić. Dzisiaj zaczyna już chodzić te konkursy, w których startował poprzednio, czyli 145-150 cm.

Grzegorz Kubiak equishop Grzegorz Kubiak i Elear, fot. Klaudia Żyżylewska
Grzegorz Kubiak i Elear Grzegorz Kubiak i Elear, fot. Klaudia Żyżylewska

Equishop: A czy ma Pan już na oku jakieś kolejne młode konie, w których dostrzega Pan potencjał skokowy, które w przyszłości będą mogły zasilić Pana sportowe szeregi?

Grzegorz Kubiak: Jest parę takich "młodych nadziei". Między innymi fajny młody koń - Szuler, polskiej hodowli, zresztą tak jak i wspomniany Elear. Bardzo lubię polskie wierzchowce. Niestety trochę nam się rozleciała nasza krajowa hodowla. Na szczęście znów zaczyna prężnie działać, a polskie konie pokazywane są na zawodach. Może kiedyś zostaną przywrócone Polskie Stadniny Państwowe i sprowadzi się do nich polskie ogiery, które będą tam reproduktorami.

Hodujemy coś wartościowego, ale później nie ma "obróbki" tych młodych koni, gdzieś znikają, bo są za wcześnie sprzedawane i ktoś inny później z nich korzysta. Wtedy już nikt się nie dowiaduje, że to konie z polskiej hodowli.

Equishop: Kiedy kupuje Pan konia do sportu, konkretnie do dyscypliny skoków, na co zwraca Pan największą uwagę?

Grzegorz Kubiak: Prowadzę tutaj małą szkółkę, działającą dosyć prężnie. Czasem więc pojawia się potrzeba znalezienia odpowiedniego partnera dla tych najmłodszych jeźdźców. Dzieciom wybiera się konie z  tzw. dobrą głową, a więc takie, które mają dobry charakter, nie są nadpobudliwe i łatwo się z nimi pracuje.

Jednak konie do wyższego sportu muszą być takimi trochę łobuzami, o mocnym charakterze :) Pierwsze na co zwracam uwagę, oglądając konia, to dobry galop i uważny skok - to tak naprawdę najważniejsze cechy, które decydują o tym, czy to zwierzę ma szansę zajść daleko.

Equishop: Ma Pan na swoim koncie ogromny dorobek jeździecki – mówi się, że zdecydowanie największy, jeśli chodzi o dyscyplinę skoków. Jednak by osiągnąć taki sukces, z pewnością musiał Pan korzystać z rad i podpowiedzi osób, niegdyś dużo bardziej doświadczonych od siebie. Z kim dotychczas miał Pan przyjemność współpracować? Kto przyczynił się do rozwoju Pana świadomości jeździeckiej i umiejętności praktycznych?

Grzegorz Kubiak: Na pewno najwięcej wniósł do mojej edukacji mój pierwszy trener klubowy - Marek Skrzypczyk. Pozwalał nam na próbowanie czegoś samodzielnie, a później rozmawianie i analizowanie z nim tego, do czego udało nam się dojśc. Udzielał nam wielu wskazówek ujeżdżeniowych. Kiedy już trochę pojęliśmy, czym jest jeździectwo, pozostawiał nam wiele swobody.

Później takim moim mentorem stał się Andrzej Orłoś, który rozwijał mnie głównie pod kątem ujeżdżeniowym, a także ogólnej pracy z koniem. Uczył mnie obserwacji i umiejętności wyciągania wniosków z popełnionych przez zawodników błędów, a także tego, jak z trudnych sytuacji wyjść obronną ręką. Z jego synem Markiem, z którym jesteśmy w podobnym wieku, często jeździłem na zgrupowania.

Grzegorz Kubiak equishop Grzegorz Kubiak podczas treningu z Dominiką Masiarczyk w Chojnowie, fot. Klaudia Żyżylewska

Equishop: Za Panem wiele zwycięstw, a więc również i startów. Gdyby miał Pan wybrać, to które zawody, zrobiły na Panu największe wrażenie?

Grzegorz Kubiak: Wiadomo, że te najwyższej rangi - Puchary Świata, na których jechałem sześć finałów, Mistrzostwa Europy czy Mistrzostwa Świata - te najlepiej przeze mnie zapamiętane w Jerez de la Frontera w 2002 r. Niesamowite zawody, ogromne przeszkody. Tam właśnie miałem okazję oglądać francuskie konie, które zrobiły na mnie ogromne wrażenie, ponieważ pokonywały wszystkie przeszkody z taką lekkością, jakby to było jedynie 120 cm. Dzisiaj francuskie ogiery są uznane za najlepsze na świecie.

Oczywiście niezapomnianym wydarzeniem była też dla mnie Olimpiada w Atenach w 2004 r. Szczególnie że w naszym kraju bardzo trudno jest się zakwalifikować na tego typu imprezę. Miejmy nadzieję, że wkrótce zmienią się warunki kwalifikacji na Igrzyska Olimpijskie, bo na dziś jest to po prostu nieosiągalne dla polskich zawodników, by się tam dostać. Tych zawodów trzeba jeździć mnóstwo, co wymaga większej stawki koni. Są kraje, w których jeździectwo jest na dużo wyższym poziomie i tam zawodnicy mają dużą ilość wierzchowców, niekoniecznie lepszych. Dzięki temu mogą je zmieniać, startować na jednych, by drugim dać w tym czasie odpocząć. Odbywa się ciągła rotacja, a dzięki temu mogą brać udział w większej ilości konkursów. My w Polsce niestety takiej możliwości nie mamy.

Equishop: Przez tak długi okres sportowego uprawiania jeździectwa obserwował Pan rozwój dyscypliny, będąc jej częścią. Czy zauważa Pan różnicę pomiędzy polskim jeździectwem 30 lat temu i dziś? Co jeszcze powinno ulec zmianie? Jak wyobraża Pan sobie swoją dyscyplinę za kilka lat?

Grzegorz Kubiak: Na pewno zmiana jest ogromna. Niegdyś istniała grupa 4-6 zawodników, tworzących podstawową kadrę seniorów. Tak naprawdę tylko oni jeździli na najważniejsze zawody. Będąc młodym jeźdźcem, udało mi się załapać do tej grupy, w której był także Marian Kozicki, Jan Kowalczyk, Krzysztof Ferenstein, Wiesław Hartman czy Janusz Bobik. Miałem to szczęście, że mogłem z nimi trenować i startować.

Dzisiaj dużo lepiej są wyszkoleni juniorzy, czy nawet dzieci. Dla grupy wiekowej 12-14 lat już są rozgrywane Mistrzostwa Europy.

Trzeba też wspomnieć, że na zachodzie najmłodsi jeźdźcy szkolą się i startują już na kucykach, które są naprawdę niesamowite. U nas tego typu konie, to była tylko namiastka ich umiejętności, nie można było na nich jeździć tak dużych konkursów, ponieważ nie sprostałyby takim wymogom.

Dzisiaj z pewnością jest większa świadomość jeździecka, lepsze podstawy szkoleniowe wśród jeźdźców. Brakuje nam co prawda dobrych koni, z dużym potencjałem, ponieważ w pewnym momencie nasza hodowla zaczęła "kuleć" podczas przeobrażania Stadnin Państwowych w spółki. Została zatracona ta "myśl hodowlana", nie próbowano krzyżować naszych klaczy z ogierami z sukcesami skokowymi. Myślę, że obecnie jest to nasza największa bolączka.

Grzegorz Kubiak podczas treningu equishop Grzegorz Kubiak podczas treningu w Chojnowie, fot. Klaudia Żyżylewska

Equishop: W Polsce nie ma też ogólnie przyjętego systemu szkoleniowego, który zdawałby egzamin, tzw. szkoły, jaka jest na przykład we Włoszech. Osoba, która dopiero wkracza w jeździecki świat, napotyka na swojej drodze wielu instruktorów, którzy tak naprawdę wprowadzają chaos w procesie nauczania jeźdźca. On sam zazwyczaj na bazie wielu doświadczeń musi wybrać, które "prawdy" i drogi dojścia do celu uważa za słuszne. To chyba też jest dosyć sporym problemem w polskim jeździectwie.

Grzegorz Kubiak: Wszędzie na świecie są takie szkoły, u nas niby też jest centralny program szkolenia. Jednak stało się jeszcze lepiej, że ci dobrzy i doświadczeni zawodnicy otwierają swoje ośrodki jeździeckie, w których szkolą swoich uczniów - tak jest w Zachodzie. Nikt tam nie trzyma się centralnego planu nauczania. Najlepsi zawodnicy i trenerzy jeżdżą do swoich podopiecznych. Uczą ich wszystkiego zaczynając od podstaw: sprzątania przy koniu, siodłania i dalej, aż dochodzą do klasy mistrzowskiej. Tam jest właśnie taka wylęgarnia talentów przy mistrzach, a nie przy centralnym szkoleniu. U nas w Polsce też to obrało taki kierunek. Paru zasłużonych zawodników już wychowało sobie kilku juniorów. Myślę, że to wszystko idzie w dobrym kierunku.

Equishop: Uważa Pan, że istnieje szansa, by drugi raz pojawił się Pan na Igrzyskach Olimpijskich? Ma Pan takiego konia, z którym byłoby to możliwe?

Grzegorz Kubiak: Koń jest - mówię tu o Szulerze - moim zdaniem fantastyczny. Mam też jeszcze drugiego wierzchowca - 5-letnią klacz francuską ze znakomitym i światowym rodowodem - jej matka jest pełną siostrą Quidama de Revel, a ojciec to Diamant de Semilly. Jak dotąd, wydaje się być bardzo skoczna i dzielna. W tym roku planuję ją pokryć, ponieważ szkoda, by zmarnował się taki potencjał genetyczny. Myślę, że jeśli 1,5 roku poświęci swemu potomkowi zamiast treningom, to nic wielkiego się nie stanie. Jest już na tyle dobra, że później szybko dogoni swoich rówieśników w wieku 7-8 lat. Nie straci tego czasu, a może pozostawi po sobie jakiegoś fantastycznego źrebaka.

Equishop: Wspomniał Pan o tym systemie, w którym jeźdźcy szkołą się u mistrzów. Pan też w taki sposób prowadzi różnych zawodników. Proszę nam o tym opowiedzieć :)

Grzegorz Kubiak: Mamy naprawdę fajną grupę jeźdźców, począwszy od dzieci w wieku 12-14 lat. Być może jedna z zawodniczek w tej kategorii pojedzie w tym roku na Mistrzostwa Europy. Są u nas juniorzy, wśród których również jedna osoba, miejmy nadzieję, że także pojawi się na tej imprezie. Mamy też całą rzeszę zawodników, którzy startują w konkursach 130-140 cm. Ich wyszkolenie jest już na wysokim poziomie, ale większości brakuje jeszcze dobrego partnera. W niskich konkursach, rywalizując z rówieśnikami, dają sobie świetnie radę, ale do wyższych konkursów potrzebują nieprzeciętnych wierzchowców. Paru z nich ma całkiem dobrze zapowiadające się młode konie, więc miejmy nadzieję, że w przyszłości uda im się stworzyć poważne i zgrane pary, które będą wygrywać konkursy nawet klasy Grand Prix.

Grzegorz Kubiak podczas treningu w Chojnowie Grzegorz Kubiak podczas treningu w Chojnowie, fot. Klaudia Żyżylewska
Grzegorz Kubiak podczas treningu w Chojnowie Grzegorz Kubiak podczas treningu w Chojnowie, fot. Klaudia Żyżylewska

Equishop: A czy z Pana trenerskich rad korzystali kiedykolwiek synowie?

Grzegorz Kubiak: No tak, całe szczęście - oczywiście dla mnie, że oni jeszcze czegoś mogą ode mnie chcieć :) Dawid obecnie sam już wszystkim zarządza, ale miło jest, kiedy zdarza mu się do mnie zadzwonić z prośbą o radę. Dotyczy to spraw, w których sam wie jak postąpić, ale dzwoni, żeby się upewnić, że dobrze myśli i że odpowiednio rozwiązuje dany problem. To jest dla mnie ogromną przyjemnością, móc mu służyć radą.

Moi synowie są właśnie teraz w Olomouc w Czechach. Michał pojechał z młodą klaczą - Galaktyka, a Dawid wziął ze sobą trzy konie: Bagazzę M, Quite Donaldsona i Anastacię III. Dawid oprócz tych trzech wierzchowców, które chodzą konkursy na poziomie Grand Prix, ma jeszcze całą rzeszę młodych koni.

Moja rola na dziś prawdopodobnie sprowadzi się jedynie do tego, że będę starał się im te dobre młode konie wyłapywać czy zapewniać z własnej hodowli, która w jakiś tam sposób już istnieje. Może stanę się pewnego rodzaju "szlifierzem" dla tych młodych koni, żeby moi synowie mieli później na czym startować.

To jest dosyć trudna sytuacja, jeśli zawodnikowi potrzeba dobrego konia, ponieważ zazwyczaj dużo kosztuje. Wyhodowanie własnego jest tańsze i nawet jeśli się nie uda uzyskać super-czempiona, to zawsze przy dobrej pracy z tym zwierzęciem, można je później sprzedać jakiemuś juniorowi bądź młodemu jeźdźcowi i próbować dalej, aż się uda uzyskać konia, który mógłby się liczyć na świecie.

Equishop: Pana synowie sami weszli w ten jeździecki świat czy trochę ich Pan popchnął na początku do tego, by się zainteresowali tym sportem?

Grzegorz Kubiak: To w zasadzie przyszło zupełnie naturalnie. Kiedy jeździłem i startowałem, mało bywałem w domu, bo niestety nie startując, punktów się nie zdobywa. Potrzebne były te wszystkie wyjazdy, więc w efekcie tego trochę uciekło mi ich dzieciństwo. Tak naprawdę sami ruszyli do koni, tym bardziej, że do stajni było blisko. Na początku mieli dosyć sporadyczne jazdy, co później przerodziło się w pasję. U Dawida szczególnie, to jest już jego zawód. Tym bardziej, że dodatkowo skończył studia z dziedziny psychologii sportu, co pomogło mu z pewnością zrozumieć jeszcze lepiej swoją dyscyplinę.

Grzegorz Kubiak equishop Grzegorz Kubiak i Elear, fot. Klaudia Żyżylewska

Equishop: Widzi Pan w nich takich młodszych siebie?

Grzegorz Kubiak: Tak, ale każdy z nich jest trochę na innym etapie. Dawid na pewno robi już dziś bardzo dobre rzeczy, jeżdżąc sporadycznie, ale w reprezentacji kraju. Ma też te dwa całkiem niezłe konie, jak już wspominałem wcześniej. Musimy tylko zobaczyć, jak zmieni się system kwalifikacji zawodników na różne imprezy. Na Mistrzostwa Świata czy Mistrzostwa Europy skład wystawia federacja bądź związek jeździecki danego kraju. Natomiast na Igrzyska Olimpijskie trzeba się zakwalifikować. Mam więc nadzieję, że sposób tych kwalifikacji ulegnie zmianie dla naszego okręgu. Dzisiaj jest to już dosyć niesprawiedliwy system, ponieważ nasz poziom jest już bardzo wysoki, a niestety tylko jeden zawodnik z bloku wschodniego może się dostać się na Igrzyska. Mamy w Polsce sporo dobrych zawodników albo nawet bardzo dobrych, którzy się liczą w pojedynczych konkursach Grand Prix. Niestety z braku odpowiedniej ilości koni nie mogą sprostać warunkom kwalifikacyjnym, ponieważ nie zdobywają wystarczającej ilości punktów rankingowych ze startów, co inni zawodnicy. Nie są w stanie z garstką koni pojawić się na wszystkich zawodach. Liczę jednak na to, że czas przyniesie nam dobre zmiany :)

Equishop: Nie każdy zawodnik staje się trenerem. Potrzebne są do tego nie tylko chęci, ale również zdolności pedagogiczne i wiedza z dziedziny psychologii. Skąd pomysł na zajęcie się treningiem jeźdźców? Jak to się zaczęło?

Grzegorz Kubiak: Przede wszystkim przekazywanie wiedzy czy obcowanie z drugim człowiekiem musi sprawiać przyjemność. Nieraz przychodzą ciężkie chwile, coś nie wychodzi - nie można wtedy nakrzyczeć i powiedzieć, że jest wszystko źle, bo to nie wystarczy :) To co jest nie tak, trzeba umieć poprawić, dać jakąś wskazówkę i zmotywować jeźdźca do działania. To musi być pasją, by trenerowi wystarczyło cierpliwości i chęci do ciągłego poszukiwania rozwiązań poszczególnych problemów, do znalezienia wspólnego języka z parą: jeździec - koń.

Nauczanie to bardzo ciężka praca, szczególnie jeździectwa, kiedy współpracujemy z żywym zwierzęciem, z którym nie da się po prostu porozmawiać: "słuchaj stary, to i to robisz źle". Jedynie przez powtarzanie danych ćwiczeń można uzyskać pożądane efekty i zrozumienie naszych sygnałów przez konia.

Strach jest naszym towarzystwem w jeździectwie. Trzeba umieć go pokonać przez nabycie umiejętności, by nie był dla nas paraliżujący, a motywujący, byśmy nauczyli się pokonywać te wszystkie bariery bezpiecznie. To jest właśnie rola trenera w skokach, który powinien pomóc nam tę zdolność pozyskać.

Grzegorz Kubiak podczas treningu Grzegorz Kubiak podczas treningu w Chojnowie, fot. Klaudia Żyżylewska

Equishop: Z jakimi jeźdźcami lubi Pan współpracować, a z jakimi nie? Jakich cech poszukuje Pan lub próbuje wykształcić u swoich zawodników?

Grzegorz Kubiak: Nieraz jest ciężko pracować z ludźmi zbyt ambitnymi, co prawda mają oni również potrzebne cechy, ale zazwyczaj trzeba ich hamować. Przez to czasami ciężko się z nimi pracuje, bo chcą zrobić na jednym treningu kilka treningów, co jest przecież niemożliwe. Zarówno jeździec jak i jego czterokopytny partner potrzebują czasu, by przyswoić wiedzę. Każdy uczy się w swoim tempie. Koń jest tylko koniem, to zwierzę, które nie powie, że jest zmęczone. Trzeba więc swoje zapędy i cele odłożyć czasem na bok, odpuścić na rzecz ich dobrego samopoczucia i zdrowia.

Dobrze się pracuje przede wszystkim z mądrymi jeźdźcami, którzy dużą uwagę właśnie zwracają na konia i wiedzą, że procesu nauczania nie można przyspieszać.

Equishop: W każdym sporcie przychodzi taki moment bądź czas „kryzysu jeździeckiego”, w którym chcemy zrezygnować z dalszego uprawiania tego sportu. Miał Pan taki moment? Co było jego przyczyną? Jak udało się Panu wyjść na prostą?

Grzegorz Kubiak: Miałem takie "kryzysy" wielokrotnie. Człowiek pracuje tak ciężko, że jedna zrzutka czy dwie na dużych i bardzo ważnych imprezach, potrafią bardzo zdołować. Wtedy się wydaje, że to po prostu nie ma dalej sensu - jakiekolwiek starty czy treningi, skoro nie możemy nawet marzyć o dogonieniu czołówki skokowej. Na szczęście później zawsze przychodzi taki moment, w którym coś "zaskoczy" i uda się znowu wygrać, ponownie przychodzi zapał do pracy. Sport na wysokim poziomie to ciężka harówka i trzeba mieć wiele pokory, żeby takie słabości i załamania umieć w sobie zwalczać.

Equishop: Trener czy zawodnik – w jakiej roli najlepiej się Pan odnajduje? Da się w ogóle wybrać? :)

Grzegorz Kubiak: Jeździec w pewnym stopniu cały czas jest trenerem swoich podopiecznych - koni. Wszystko jest fajne, kiedy nam wychodzi i widzimy jakiś cel. Warto się temu poświęcić. Nie odczuwam czegoś takiego jak niechęć czy znudzenie. To mi po prostu sprawia frajdę - zarówno nauczanie jeźdźców, jak i koni.

Trener czy zawodnik to jest już oficjalnie zawód, który nie pozwala nam na monotonię. Nie idzie się do biura przerzucać kwity, ale każdy dzień jest nowym wyzwaniem, pełnym niespodzianek. O ile konie Grand Prix są dosyć przewidywalne, wiemy co z nimi robić, czym nas miłym bądź nieprzyjemnym mogą "zaskoczyć", o tyle z młodymi końmi jest ciągle, jak gdyby "nowy dzień" :)

Grzegorz Kubiak podczas treningu equishop Grzegorz Kubiak podczas treningu w Chojnowie, fot. Klaudia Żyżylewska

Equishop: A jakie ma Pan jeździeckie plany na najbliższy rok? Co ma Pan w swoim kalendarzu startowym zaplanowanego na kolejne miesiące?

Grzegorz Kubiak: U mnie w planach startowych niewiele, ponieważ nie mam takiego konia, który byłby idealny na Grand Prix. Na pewno będę jeździł jakieś krajowe GP z Elearem i chciałbym zająć się też młodymi końmi. Być może któryś z nich dojdzie w tym roku do Mistrzostw Świata Młodych Koni. Planuję też skupić się na startach Dawida, żeby w przyszłym roku mógł powalczyć o kwalifikację do Pucharu Świata - na dzisiaj jest na pierwszym miejscu.

Na pewno będziemy próbować coś wywalczyć, żeby nie stracić zamiłowania do tego, co robimy.

Equishop: A jeśli chodzi o odległe cele na kolejne lata?

Grzegorz Kubiak: Moje jako zawodnika niekoniecznie. Trzeba poświęcać trochę czasu swoim koniom, by sprawdzały się na parkourze, a ja go nie bardzo mam :) Jeszcze niedawno swoich koni miałem dosyć dużo, ale teraz zaczynam ograniczać ich ilość, żeby zostawić sobie najwyżej cztery, takie stricte dla siebie.

Jest parę fajnych dzieciaków, którymi chciałbym się zająć i poświęcać im trochę więcej czasu. Nie tylko na same treningi, ale także na wyjazdy. Muszę pojawiać się z nimi na zawodach trochę wyższej rangi, by mogły się zmierzyć z czołówką światową w ich grupie wiekowej, bo tylko tak wyobrażam sobie ich rozwój. Co z tego, jeśli będą wygrywać jakieś konkursy w kraju, skoro na świecie się jeździ się trochę inaczej i trzeba się nauczyć jakoś z tą zagraniczną młodzieżą wygrywać. Mamy fajnych młodych jeźdźców, dobrze wyszkolonych i myślę, że tylko startami możemy ich zmotywować i zachęcić do osiągania lepszych wyników.

Grzegorz Kubiak i siodło Prestige X-perience Lux Grzegorz Kubiak i siodło Prestige X-perience Lux, fot. Klaudia Żyżylewska
Grzegorz Kubiak Prestige X-perience Lux Grzegorz Kubiak i siodło Prestige X-perience Lux, fot. Klaudia Żyżylewska
Grzegorz Kubiak i siodło Prestige X-perience Lux Grzegorz Kubiak i siodło Prestige X-perience Lux, fot. Klaudia Żyżylewska

Equishop: Jeśli już mówimy o wynikach: nasz sprzęt jeździecki, jego jakość oraz dobre dopasowanie mogą wpływać na jakość naszych treningów oraz startów, a tym samym również na osiągnięcia. Jakie elementy sprzętu uważa Pan za najważniejsze? W co według Pana warto inwestować? Jakiego sprzętu sam Pan używa?

Grzegorz Kubiak: Na pewno w siodła. Marka Prestige zrobiła bardzo duży postęp w ciągu ostatnich lat. Można z nimi rozmawiać, dawać im swoje uwagi i wskazówki, które mogą okazać się ważne w tworzeniu odpowiedniego siodła, które ma być wygodne i dla jeźdźca i dla konia.

Siodło, którego aktualnie używam, jest typowo skokowe - Prestige X-perience Lux. Jest świetne, dawno na takim nie siedziałem. Nie wiem czy w ogóle kiedykolwiek siedziałem w tak wygodnym siodle, a przez ponad 30 lat jeździłem już w siodłach przeróżnych marek. W Prestige X-perience Lux znacznie poprawiła się tybinka, która jest dużo bardziej wysunięta, a więc bardziej komfortowo się w nim siedzi. Z tyłu jest duża poduszka dla konia, przez co jego grzbiet, nie męczy się tak podczas jazdy. Mogę więc powiedzieć: "Brawo Prestige, oby tak dalej" :)

Equishop: Panie Grzegorzu, dziękujemy serdecznie za poświęcony nam czas. Rozmowa z osobą, o tak ogromnym doświadczeniu jeździeckim, z pewnością będzie bardzo inspirująca dla naszych czytelników. Pozostaje nam jedynie życzyć Panu powodzenia, by udało się osiągnąć wszystkie zamierzone cele. Nie ukrywamy, że z chęcią zobaczymy Pana jeszcze nieraz na parkurze :)

Ze sportowymi osiągnięciami pana Grzegorza Kubiaka możecie zapoznać się TUTAJ.