Infolinia 9-17 (pon. - pt.)
Infolinia 9-17 (pon. - pt.)
Produkt dodany poprawnie do Twojego koszyka
Opublikowano : 2016-04-06 07:42:41 Kategorie : Poradniki 
źródło tła: fot. Andrea Blair PhotographerNie każdy jeździec jest świadom jak ważną rolę odgrywa w jeździectwie psychologia. Dlaczego? Ponieważ niewielu instruktorów wspomina o tym podczas szkolenia swoich podopiecznych. Uczymy się poprawnej postawy, oddziaływania swoim ciałem na zwierzę, ale nikt nie tłumaczy nam jak dokładnie „działa” koń. Dlaczego reaguje w taki, a nie inny sposób? Jak postrzega otaczający go świat? Zamiast korzystać z udowodnionych tez, które podsuwa nam nauka, do podobnych wniosków w najlepszym wypadku dochodzimy dopiero poprzez wieloletnią, codzienną pracę w siodle przy wykorzystaniu naszej intuicji. Udaje się to jednak niewielkiej grupie jeźdźców.
W świecie sportu nauka jest motorem postępu. Wszelkie nowinki dotyczące organizmu człowieka są natychmiast podłapywane przez trenerów i mają przełożenie na metody treningowe ich sportowców. Wszystko po to, by uzyskać lepsze wyniki. Dokładnie tak samo dzieje się ze sprzętem sportowym – często drobne modyfikacje i ulepszenia potrafią zadecydować o sukcesie.
Jak to wygląda w jeździectwie? Jeszcze z tą drugą dziedziną – techniki nie ma specjalnej różnicy. Każdy stara się w miarę możliwości korzystać z dobrodziejstw technologicznych – nowych ochraniaczy, siodeł czy kasków, które zapewniają większe bezpieczeństwo. Za to, jeśli chodzi o naukę i badania nad organizmem człowieka oraz, co ważne – organizmem konia, sytuacja jest diametralnie odmienna. Mało kto korzysta z nowych odkryć, na podstawie których zmienia swoje plany czy metody treningowe. Od nawet kilkudziesięciu lat mamy ciągły okres stagnacji. Nie mówimy tu o żywieniu czy wynikach badań weterynaryjnych. Nikt nie korzysta z tego co przyniosła nam psychologia zwierząt - zoopsychologia.
źródło: equitours.comKażdy kto zajmował się w jakiś sposób sportem wie, że najważniejsza jest „głowa” sportowca. W jeździectwie mamy dwie takie głowy – jeźdźca i konia. Każda z nich działa zupełnie odmiennie, inaczej postrzega świat i reaguje na konkretne sygnały. Koń wychwytuje dużo więcej informacji i bodźców z otoczenia, reaguje dużo szybciej niż my. W dodatku nigdy nie stara się zrozumieć problemu, więc w sytuacji niebezpieczeństwa zawsze reaguje ucieczką. Dopiero później, znajdując się w bezpiecznym miejscu zastanawia się, czego tak naprawdę się przestraszył. My – ludzie, potrafimy zrozumieć związki pomiędzy wydarzeniami i potrafimy zaplanować ich skutki, konie niestety nie.
Podstawą jest stwierdzenie: by koń zrozumiał nas, najpierw my musimy zrozumieć konia.
Mając taką fundamentalną wiedzę, powinniśmy analizować nasze zachowanie i przemyśleć stosowane metody szkoleniowe, szczególnie w kontekście problemów „wychowawczych” z naszym czterokopytnym partnerem.
Prosty przykład: koń podczas czyszczenia, przepycha się robiąc krok w bok w naszą stronę. Co wtedy robimy? Jesteśmy zupełnie oburzeni, reagujemy machnięciem ręki, klapsem w łopatkę, dodatkowo głośno wyrażając swoje niezadowolenie. Myślimy: "koń nie może zapominać o panującej hierarchii i nas tak znieważać!". Owszem, myśl jest słuszna, ale zupełnie nijak nie ma się do naszego postępowania. Zwierzę zupełnie nie skojarzy naszej reakcji ze swoim „nagannym” zachowaniem. Dla niego będzie to już całkowicie nowa sytuacja, w której nie wiedzieć czemu człowiek zareagował agresywnie, karcąc go. W takim przypadku należy sobie zadać pytanie: gdzie byliśmy, gdy koń sygnalizował nam chęć ruszenia w naszą stronę? Tylko i wyłącznie wtedy powinniśmy zareagować, by nasze zachowanie było dla zwierzęcia zrozumiałe. Jeśli zareagujemy zbyt późno, w momencie, w którym koń już dawno zadecydował i przeszedł do działania, możemy się spodziewać takich wniosków: "człowiek pozwolił mi na siebie ruszyć, w takim razie nie muszę go szanować". Warto zdawać sobie sprawę, że nasze działania "po fakcie" są postrzegane przez konia jako nowa, zupełnie odrębna sytuacja. Zwierzę nie potrafi połączyć spóźnionego bodźca z czymś, co jest już dla niego przeszłością.
źródło: horsetricks101.comPodobnym przykładem jest również sytuacja, w której podczas jazdy koń przyspiesza bez naszego polecenia. Ściągnięcie wodzy jest także działaniem "po fakcie". Nie możemy liczyć na to, że nasz pupil zrozumie, że chodzi nam o to, by nie przyspieszał samowolnie, ale trzymał się równego tempa. Dla konia moment "po" to zazwyczaj ułamki sekundy. W momencie, w którym koń odczuwa nacisk wędzidła na dziąsła, oznaczający "wolniej", nie pamięta już o tym, że przed chwilą zmienił tempo. Jeździec żyje w przekonaniu, że zadziałał prawidłowo, a koń w rzeczywistości wyciągnął już wniosek "pozwolono mi przyspieszyć, to znaczy, że mogę robić to w dowolnym momencie".
I rzeczywiście sytuacja będzie się powtarzać - koń będzie przyspieszać coraz częściej, a my coraz mocniej i agresywniej go zwalniać. Będziemy sfrustrowani i zirytowani taką sytuacją, w której "koń nas nie słucha", a nasz czworonożny partner coraz bardziej będzie nam uciekał, pędząc przed siebie. Wkrótce przyjdzie też czas na ostrzejsze kiełzna i wszelkiego rodzaju wodze pomocnicze, które będą miały nam pomóc w "opanowaniu" nieczułego w pysku i pędzącego na oślep konia.
Pamiętajmy, że koń wcale nie boi się nas ponieść. Zwierzę boi się jedynie naszej reakcji "po" poniesieniu. Jedyne co możemy zrobić w takim przypadku - to zacząć reagować w momencie, w którym wierzchowiec podejmuje decyzję, by przyspieszyć.
Tego typu przykłady można mnożyć - koń zanim zdecyduje się skręcić do środka ujeżdżalni, zjeżdżając ze ścieżki przy ogrodzeniu, zawsze daje nam znać o swoich zamiarach. Jak? Jego ciało "patrzy" tam gdzie chce pojechać - zwierzę odwraca głowę w kierunku zamierzonego celu bądź nawet tylko jedno ucho. Jeśli zaczniemy pilnie obserwować naszego konia, wkrótce zaczniemy te sygnały rozumieć i zauważać, co więcej - zaczniemy je "czuć" bez używania zmysłu wzroku.
źródło: shutterstock.comTrening konia opiera się na dokładnie takim samym schemacie jak uczenie innych zwierząt (np. psów): bodziec - pożądana reakcja - nagroda. Czemu nie uwzględniliśmy kary? Ponieważ kara nigdy nie jest dla konia dobrą motywacją. Pamiętajmy, że wystarczającą karą dla zwierzęcia będzie brak nagrody.
Jak więc powinno wyglądać takie szkolenie? Na warsztat weźmy coś zupełnie podstawowego - uczenie konia przejścia ze stój do stępa. To etap, który musi przejść każdy koń, zaczynający pracę pod siodłem z jeźdźcem na grzbiecie. Jest to jedno z najbardziej kluczowych ćwiczeń. Dlaczego? Omówmy sytuację, by się tego dowiedzieć:
Młody, zupełnie surowy koń grzecznie stoi w miejscu. Chcemy ruszyć stępem, więc dajemy mu łydkę. Niby banał, ale większość z nas popełnia ten sam błąd. Po daniu koniowi jasnego sygnału, czekamy na reakcję, jednakże nic się nie dzieje. W takim razie dajemy łydkę ponownie, ale mocniej. Koń dalej nic, wciąż stoi w miejscu. My zaś przesuwamy łydkę nieco w tył i znowu wkładamy w to więcej siły, działając pulsacyjnie. W końcu koń rusza. Cieszymy się z sukcesu, że zwierzę zrozumiało o co chodzi. Zgadza się, koń zrozumiał, ale nie do końca w taki sposób, w jaki byśmy tego chcieli. Nasz pupil zbudował sobie takie skojarzenie: "czekam na naprawdę energiczną i mocną łydkę, te słabsze sygnały mogę ignorować, bo nic nie znaczą". W taki sposób wychowujemy sobie na przyszłość wierzchowca, który będzie nieczuły na pomoce, a jazda na jego grzbiecie nie będzie należała do przyjemnych.
Pamiętajmy, że sygnał łydki musi być stanowczy i krótki, nie oznacza to, że również mocny. Lepiej na początku nauki, przyzwyczaić konia na lonży do komend głosowych, by w takiej sytuacji, wraz z łydką użyć znanej koniowi komendy. Dzięki temu zwierzę łatwiej powiąże fakty: łydka = komenda "marsz" = ruszenie stępem.
źródło: pferdiathek.tvPodobnie ma się sytuacja z ruszaniem konia, który jest ospały bądź odrobinę flegmatyczny. Przykładamy łydkę, koń reaguje natychmiast, ale naszym zdaniem rusza zbyt wolno. Chcemy, by ruszał żywiej, więc dajemy mocniejszą łydkę bądź nawet używamy jednocześnie bata, kiedy zwierzę już kroczy w stępie. Koń dostaje taki znak "po fakcie", ponieważ już się porusza. Nie ma sensu myślenie, że kara w momencie właściwej reakcji na sygnał, wzmocni tę pozytywną reakację. Ruszenie było prawidłową reakcją, której nie nagrodziliśmy. Jeśli w naszym mniemaniu było zbyt wolne - nie liczmy na to, że młody koń w początkowej fazie treningu będzie w stanie to zrozumieć. Musimy uzbroić się w cierpliwość i chwalić naszego pupila już za sam zalążek reakcji, o którą został poproszony. Zwierze zrozumie o co nam chodzi i utwierdzi się w tym, że jego reakcja jest prawidłowa. Dopiero wtedy, gdy koń ma tak ugruntowaną pożądaną przez nas reakcję (łydka = ruch), możemy bez wzmacniania łydki, poprosić go o szybszy stęp. Jak? Wystarczy, że po ruszeniu od jednego sygnału łydką, w ułamku sekundy przyłożymy łydkę ponownie. Będzie to czytelny sygnał dla naszego zwierzęcia, dzięki któremu uzyskamy pożądane tempo i energię chodu.
Ruszanie ze stój stępem wydaje się jednym z prostszych ćwiczeń, ale jak pokazuje powyższy przykład - wcale takim nie jest. Wyobraźmy sobie jak wiele błędów możemy popełnić podczas dużo bardziej skomplikowanych zadań. Jedną z częstszych pomyłek jeźdźca jest zbyt długi czas wykonywania ćwiczenia - zbyt wiele powtórzeń bądź ciągłe "podwyższanie poprzeczki" koniowi. Wielu z nas nie wie, kiedy powinno się odpuścić, by z sukcesem zakończyć trening.
Przykładowo: prosimy wierzchowca o wykonanie zadania. Dopiero przy czwartym podejściu zwierzę wykonuje je prawidłowo. Wykonanie tego piąty raz jest już ryzykowne, ale jeśli znamy bardzo dobrze możliwości fizyczne naszego konia możemy sobie na to pozwolić. Szóste, siódme czy dziesiąte powtórzenie ćwiczenia przyniesie nam zupełnie odwrotny skutek. Wcale nie "utrwali" pozytywnej reakcji. Ponieważ koń traci energię i zainteresowanie ćwiczeniem, wykonując je na coraz mniej zadowalającym poziomie. W końcu czujemy zmęczenie zwierzęcia, więc kończymy trening i dajemy mu odpocząć. Z fizjologicznego punktu widzenia - prawidłowo, ale z psychologicznego - popełniamy błąd. Dlaczego? Ponieważ koń otrzymał nagrodę (odpoczynek) za wykonanie zadania poniżej jego możliwości.
Warto więc przerwać ćwiczenie po jednym poprawnie wykonanym powtórzeniu niż przeciągać je do granic możliwości. Lepiej utrwalać pozytywną reakcję u konia poprzez wiele treningów, niż próbować coś osiągnąć i "utrwalić" w czasie jednej lekcji.
Nagroda to ostatni element naszego trzystopniowego szkolenia (bodziec - pożądana reakcja - nagroda). Żeby nagradzanie miało sens i przyniosło pozytywną reakcję naszego zwierzęcia, musi zostać wykonane w odpowiednim momencie. Kiedy? W trakcie prawidłowego wykonania ćwiczenia bądź zadania, nigdy po. Najbardziej pozytywną i najszybszą nagrodą nie jest wcale klepanie czy drapanie. Najlepiej sprawdza się zwykłe oddanie wodzy, ewentualnie dodatkowo głos. Przy czym, jeśli chcemy dodatkowo używać głosu, koń musi już wiedzieć, że jest to pozytywna reakcja - najłatwiej wypracowuje się to na lonży.
Po co koniowi nagroda? Wzmacnia ona u zwierzęcia chęć do współpracy i osiągania wspólnych celów. Pomaga również spełnić założenie każdej jazdy - koń ma zejść z ujeżdżalni zadowolony, by następnego dnia jeszcze chętniej pracował.
eventingnation.comKażdy wie, że przemoc jest jedynie oznaką słabości i bezsilności. Rozróżniamy kilka rodzajów przemocy, każda z nich jest destrukcyjna dla procesu szkolenia i nie przynosi żadnych pozytywnych skutków. Koń nie rozumie kary, która polega na użyciu siły. Zwierzę popada w panikę i próbuje uciec od nieprzyjemnej sytuacji.
Przemocą jest wymaganie od konia więcej niż pozwala na to jego psychiczna i fizyczna sprawność. Często popełniany błąd przez jeźdźców, którzy chcą osiągnąć nierealny cel. Przykład: jutro przyjeżdża kupiec, zainteresowany naszym surowym 4-latkiem, trzeba go naskakać!
Przemocą jest także brak świadomości, że koń może przyswoić tylko jeden bodziec w danym momencie. "Dany moment" to dla konia zazwyczaj setne sekundy. Chodzi o to, by przykładowo nie używać łydki i wodzy jednocześnie, a przekazać sygnały osobno, jeden po drugim nawet w ułamku sekundy. Dlaczego? W momencie, w którym stosujemy obie pomoce naraz (np. wspomnianą wodzę i łydkę) koń wybierze tylko tę, która jest silniejsza. Mocniejszy sygnał zawsze zagłuszy ten słabszy.
Przemocą jest używanie pomocy mocniejszych niż to koniecznie. Przykład: nadużywanie bata, nadużywanie wodzy - koń zaciągnięty w pysku, ciągłe stosowanie ostro działających kiełzn, różnego rodzaju patentów, bez poznania ich działania... Takie przykłady można mnożyć. Po co "krzyczeć" na konia, używając siły, skoro można do niego "mówić szeptem"? Sami utrudniamy sobie pracę ze swoim wierzchowcem. To, na jak silne bodźce odpowiada nasz wierzchowiec, zależy tylko i wyłącznie od nas. Czasem zapominamy jak delikatne są to zwierzęta. Kto nie wierzy, niech zada sobie pytanie: jak reaguje koń, na którego skórę siada mucha? Nawet dziecko odpowie, że zgania ją ogonem, tupie bądź wprawia swoją skórę w charakterystyczne "drganie". Skoro ją zgania, to chyba musi ją czuć, prawda? Równie mocno jest unerwiona końska żuchwa. Jaki więc ból musi wywoływać jeździec, który hamuje swego konia, działając oburącz na jego pysk i używając swego ciała zapartego w strzemionach jako dźwigni?
Nie ma szans, by koń, który jest przykładowo bity, pomyślał: "Boli mnie i strasznie się boję. Na pewno dlatego, że nie przyłożyłem się do tego kłusa wyciągniętego przed chwilą". Takie myślenie jest absurdalne i nie prowadzi do niczego dobrego.
źródło: charlottewittbom-comW procesie szkolenia nie da się jednak całkowicie uniknąć stresu. Stres potrafi być pozytywnym motywatorem i jest niezbędny dla prawidłowego rozwoju, zarówno koni jak i ludzi. U konia taki stres pojawia się przede wszystkim w momencie kary. Jak już sobie ustaliliśmy wcześniej kara nie oznacza przemocy. Najlepszą karą jest dla konia przede wszystkim brak nagrody. Czasem jednak, by koń zrozumiał błąd, musi odebrać nasze działanie jako nieprzyjemne i jest to dla niego równoznaczne z karą. Na przykład lekkie klepnięcie batem wcale nie musi boleć, by było przez wierzchowca dobrze zrozumiane.
Niestety kara, mimo że czasem konieczna, jest zazwyczaj przez jeźdźców przeceniana. Dlaczego? Ponieważ w przeciwieństwie do nagrody od razu widzimy efekty jej działania. Większość jeźdźców nie pamięta, że kara powoduje wycofanie się, rezygnację z działania czy unikanie czegoś. Powinna być stosowana tylko w momencie, w którym koń wykonuje coś niepoprawnego, czego nie chcielibyśmy wcale, by próbował robić. Kara nie poprawi nam jakości kłusa wydłużonego, za to może pomóc, gdy koń próbuje stawać dęba bądź chce sam zmienić kierunek bądź zawrócić. Jednakże pamiętajmy, że kara tak jak nagroda, powinna być stosowana w odpowiednim momencie. Kara w momencie, w którym koń jeszcze nie wykonał działania, ale zamierza to wykonać - np. czujemy, że koń próbuje stanąć dęba. Lekkie klepnięcie batem i dodatkowa łydka, by koń ruszył żywszym tempem, pomoże nam wyjść z patowej sytuacji. Kara, pomoc czy nagroda nigdy nie zadziałają "po" fakcie.
źródło: kraemer.deWiększość z opisanych przez nas faktów może wydawać się Wam oczywista. Jednakże, wystarczy spojrzeć na place treningowe w stajniach czy rozprężalnie konkursowe i nagle wydaje się, że wszystkie te stwierdzenia są dla jeźdźców czarną magią. Im niższa ranga zawodów tym bardziej jest to widoczne.
Warto, żebyśmy sobie parę powyższych faktów uświadomili, by miało to przełożenie na jakość naszej komunikacji z wierzchowcem, a tym samym na jakość naszych treningów :)
Godziny pracy
09:00 - 17:00
(Poniedziałek - Piątek)Kontakt z nami
Sklep stacjonarny i internetowy
Dział siodeł